Jest, mamy to! Znów się udało! Dałbym w tym miejscu ikony, tak ulubione przez włodarza miasta Wrocławia w social mediach, ale jestem starej daty i żyję ze słowa pisanego. Pozostaje mi zatem gratulować w tej odchodzącej już w niebyt formie.
Oto we Wrocławiu komunikacja miejska, szczególnie ta poruszająca się po żelaznych drogach, zapewnia cały szereg rozrywek swoim pasażerom. Nigdy nie wiesz, kiedy odjedzie lub przyjedzie Twój wymarzony pojazd, za podążaniem za tymi o wysokiej podłodze nie nadąża nawet GPS. Sport ekstremalny można uprawiać od chwili wyjścia z domu.
Przygoda życia na wrocławskich torach
Co tam zresztą rozkłady, wrocławskie MPK oferuje w cenie biletu niezapomniane wrażenia. Jechaliście kiedyś tramwajem po asfalcie lub kostce brukowej? Jeśli nie, zapraszamy do Wrocławia, nawet na jeden dzień. W trosce o turystów, wrocławscy motorniczowie codziennie oferują tego rodzaju usługi. Często dzieje się to w pobliżu Dworca Głównego PKP, więc nie musicie znać miasta, wystarczy tylko wsiąść w dowolny tramwaj udający się na lewo od budynku kolei. Jeden przystanek i możecie przeżyć przygodę swojego życia, o której będziecie mogli opowiadać swoim dzieciom. Chyba, że nie zapomnicie uwiecznić tych wspaniałych momentów swoimi telefonami lub aparatami.
Można tak jeszcze kpić długo, ale żarty odchodzą na bok, kiedy uświadomicie sobie, że naprawdę któregoś pięknego dnia dojdzie do tragedii. Kto wówczas będzie odpowiadał? Pewnie motorniczy albo spawacz torowiska, bo odpowiedzialnością przerzucają się spółki, a na koniec i tak jest wina szeregowych pracowników. Na stanowiskach dyrektorskich zaś odbywają się roszady, kto gra w szachy, ten wie o czym mowa.
Jazda w krótkich spodenkach
Miałem naprawdę kredyt zaufania do nowego prezesa, ale już go nie mam. Kiedy nastąpiła wielka awaria z powodu uszkodzenia słupa trakcji, pan prezes przez kilka dni nie znalazł w swojej firmie kogoś, kto wiedziałby co robić. Gdyby nie złość wrocławian i nagłośnienie sprawy przez media, co spowodowało pojawienie się mieszkańca posiadającego wiedzę inżynieryjną, dostępną każdemu zainteresowanemu tego rodzaju transportem, remont trwający w innych miastach Polski 6 godzin trwałby jakieś 10 dni, wedle słów rzeczniczki MPK.
Potem pan prezes, ignorując gubienie pantografów i codzienne wykolejenia tramwajów, okazywał coraz bardziej ludzką twarz. Pozwolił motorniczym i kierowcom MPK jeździć w krótkich spodenkach, robił sobie zdjęcia w tramwaju i nawet znalazł chwilę na to, by przeznaczyć jakiś czas na spotkania z pasażerami. Powołano nawet rzecznika pasażera MPK, bardzo pożyteczna funkcja, tylko czemu znowu pudrujemy trupa, w dodatku za miejskie pieniądze?
No właśnie, z tym pudrowaniem ostatnio nastąpiło apogeum. Oto MPK Wrocław i Śląsk Wrocław dumnie ogłosiły początek współpracy. Polega ona na tym, że na lusterkach pojazdów pojawiły się barwy klubu, w pojazdach będzie można przeczytać o komunikacji na mecze. Całości umowy na razie jeszcze nie widać publicznie, być może coś więcej się pojawi niż to, że w zamian pracownicy MPK Wrocław będą mogli liczyć na darmowe bilety na Stadion Miejski, który też nie generuje zysków. Następne dni to następne umowy, kolejne wrocławskie kluby będą gościły na tramwajach.
Malujemy trawę, a tymczasem…
Wszystko fajnie, tyle, że mamy sytuację, w której dwie spółki decydują o tym, jak dzielić się publiczną kasą. Robią to w świetle kamer i gratulują sobie pomysłowości. Być może faktycznie czują się bezkarne, bo przecież od lat nie zmienia się polityka gospodarzy miasta. Czy naprawdę musi dojść do tragedii, by komuś wreszcie zachciało się coś konkretnego zrobić? Czy może czas najwyższy na to, by wrocławianki i wrocławianie zaczęli składać pozwy zbiorowe za niedotrzymanie umowy, jaką zawiera się po wejściu do pojazdu?
Na razie wszyscy traktują problem lekko, więc pozostaje mi zakończyć w takim lekkim tonie. Sukcesy wszak trzeba świętować. Otóż wygląda na to, że Wrocław wszedł w nowy etap rozwoju, niedostępny innym miastom naszego globu. W naszym mieście zaczyna się malować trawę nie na zielono, my ją malujemy już na zielono-biało-czerwono. Jest moc, proszę państwa, jest moc!
Krzysztof Mroczko
1 thoughts on “Malowanie trawy na zielono-biało-czerwono”