Mateusz Jarosiewicz/mat.pras.
Do tej pory do startu w wyborach swoich kandydatów wystawiło już przynajmniej 6 komitetów. Pokazane zostały rozmaite programy wyborcze, które adresują bolączki zdiagnozowane przez sztabowców poszczególnych kandydatów. Walka o transparentne rządzenie miastem, optymalną politykę przestrzenną oraz problemem smogu jest wszechobecna w debacie publicznej. Jak więc to możliwe, że postulaty te nie znalazły się w propozycji zgłoszonej przez Mateusza Jarosiewicza, bo tak nazywa się kandydat wizjoner i przedsiębiorca podpisujący się jako Polski Szejk?
Czy to możliwe, że Wrocławianie faktycznie pragną czegoś zupełnie odmiennego niż proponują dotychczasowi politycy?
W dalszych punktach programu Szejka czytamy m.in.: o wdrożeniu administracji opartej o Blockchain, co według niego jest ważniejsze niż In Vitro będące częścią programu partii Razem i komitetu „Wrocław dla Wszystkich”. Wsparcie biednych i wykluczonych znajduje się również bardzo nisko na liście priorytetów w programach konkurencji. Stawiają one np. na likwidację spółek miejskich oraz zaprzestanie finansowania drużyny WKS Śląsk. Zapewne wsparcie dla ubogich i niepełnosprawnych pojawi się u faworyta wyścigu o fotel prezydenta, który według sondaży już zdeklasował swoich konkurentów. Dyrektora Biura Urzędu Miasta ds. Spraw Społecznych, na razie jednak nie przedstawił swojego programu na Wrocław.
Kandydatka partii rządzącej, na konwencji w Warszawie obiecała “połączyć” Wrocław, natomiast „Szejk” gwarantuje po prostu udział w zyskach miasta. Za to ruch #IdzieNowe zrzeszający działaczy i polityków stawia na stacje kolejowe i rozwój komunikacji miejskiej – na co szejk przedkłada wizję włączenia Wrocławia do sieci połączeń biegnących z Azji do Europy Zachodniej, oraz zapewnienie szybkiego transportu do miejscowości w regionie oraz stację kolei Hyperloop. Brzmi bardzo ambitnie.
Na końcu w 10 pkt. znajduje się nawiązanie do technologii Smart City 3.0, czyli najnowszej generacji koncepcji rozwoju miast cechującej się wiodącą rolą mieszkańców w tworzeniu miasta oraz zaprzęgnięciem do pracy najnowszych technologii telekomunikacyjnych w tym sztucznej inteligencji. M.in. do ograniczania emisji szkodliwych substancji, inteligentnego odbioru śmieci lub planowania optymalnej trasy przejazdu przez miasto uwzględniającej ilość natężenia hałasu i smogu.
Czy ta utopijna wizja może stać się codziennością w 2023 roku i co ważniejsze czy stać nas na takie rozwiązania biorąc pod uwagę ogromne zadłużenie naszego miasta? Według odpowiedzi udzielonej na portalu facebook dodatkowe pieniądze mają pochodzić z: znaczącego ograniczenia kosztów administracji, wprowadzeniu dodatkowej waluty lokalnej, pozyskaniu dodatkowych obywateli płacących podatki, oraz opodatkowaniu startupów i firm korzystających z danych gromadzonych i udostępnianych przez miasto do usług takich jak: wynajem mieszkań i pojazdów, gry i zwiedzanie miasta w wirtualnej rzeczywistości, kursy umiejętności cyfrowych do pracy w przemysłach graficznych i informatycznych, dostęp do zniżek na usługi kultury, gastronomię, warsztaty i wszystkie usługi świadczone przez mieszkańców.
Faktycznie znajdujemy w Internecie na profilu kandydata zdjęcia z obywatelami Zjednoczonych Emiratów Arabskich i znanymi politykami oraz artykuły, w których opisuje on wdrażanie nowych eksperymentalnych technologii w różnych krajach na świecie. We Wrocławiu już w zeszłym roku uruchomił Wirtualną Radę Osiedla, grę Future City, a także zapowiedział stworzenie odpowiednika ratusza w Internecie. Czy jednak sam pomysł wystarczy, żeby przekonać mieszkańców? I czy faktycznie potrzebują oni Smart City? Czy specjaliści od technologii i krypto finansów na spółkę z mieszkańcami będą znali się lepiej na zarządzaniu miastem niż zawodowi politycy, doświadczeni radni i aktywiści?
A Wy jak myślicie? Czy ta akcja jest tylko prowokacją? Może jednak szkoda, że opisane propozycje mogą czekać nas dopiero w 2023 roku? Piszcie w komentarzach jak uważacie!
Autor: Mateusz Jarosiewicz
CTO
Kapitał Kariery Sp. z o. o
mj@cris.sci.pl
514575891