O perspektywach młodych ludzi rozmawiamy z Maciejem Lisowskim, ekspertem HR i członkiem stowarzyszenia wspierającego osoby z kredytami w frankach szwajcarskich.
Zacznę od Pana drugiej działalności. Proszę powiedzieć, o co tak naprawdę spierają się Państwo z bankami? Dlaczego czujecie się pokrzywdzeni kredytami we franakch?
– Banki nie przedstawiały prawdziwych warunków udzielenia kredytów. Tak naprawdę kredyty nie były we frankach, my nie dostaliśmy franków tylko złotówki. Banki w swoich sejfach nigdy nie miały franków. W umowach zaś jest napisane, że mamy kredyty we frankach. Teraz banki twierdzą, że powinniśmy wiedzieć, jakie jest ryzyko, co znaczą wszystkie klauzule napisane małym drukiem. Jednak podczas rozmów z pracownikami banków słyszeliśmy, że nie ma żadnego ryzyka, frank jest stabilną walutą i warunki spłaty będą takie jak w szwajcarskim banku.
Obecnie rządzący tylko obiecują, że nam pomogą, ale dla nich ważniejszy jest interes banków niż obywateli. Nasze stowarzyszenia współpracują z Solidarnością Walczącą i KWW Pawła Kukiza – bo uważamy, że ci ludzie nam pomogą. Ważne jest, że nie oczekujemy żadnej finansowej pomocy od Państwa – ona nie jest nam potrzebna. Natomiast oczekujemy, że wobec udowodnionego procederu sprzedaży nam czegoś, czego nie było (franków), że Państwo na drodze prawnej uzna, że kredytów indeksowanych we frankach nie było. To będzie oznaczać, że kredyty zostaną przeliczone na złotówki po kursie z dnia zawarcia umowy. Takie działanie prawne – za przykładem innych państw (Chorwacja, Rumunia, Portugalia, Islandia, Ukraina w trakcie i wielu starych krajów UE) – załatwi całą sprawę bez żadnych kosztów dla Państwa Polskiego. Pamiętajmy też, że dodatkowo naliczany przez banki spreed (opłata za przewalutowanie, czyli wewnętrzny kantor banku) oraz przymusowe ubezpieczenie niskiego wkładu własnego powiększały koszt kredytu dalece ponad zapisy umowy. Więc, byliśmy zdecydowanie oszukiwani! Nie chcemy nic ponad równość wobec prawa i stosowanie tegoż prawa! Tymczasem kilkanaście agencji PR, wynajętych przez banki, próbuje wmówić społeczeństwu poprzez media, że frankowicze chcą czegoś, za co ogół będzie musiał zapłacić!
Jest wielu kredytobiorców, którzy mają kredyty hipoteczne w złotówkach i też mogą chcieć ulgi w spłatach. Proszę wytłumaczyć czytelnikom, dlaczego powinniśmy pomóc osobom z kredytami we frankach?
– Tak jak mówiłem wcześniej, problem jest w nieuczciwym postępowaniu banków, które wprowadzały w błąd kredytobiorców. Problem ten nie dotyczy tylko kredytobiorców w Polsce. Na przykład podobne zachowania banków na Węgrzech zostały ukrócone i tam ludzie mogą spłacać kredyty na uczciwych warunkach. W przypadku kredytów we frankach zdarza się, że banki żądają dodatkowych zabezpieczeń gdy zmienił się kurs franka i teraz trzeba oddać więcej złotówek. Gwarancje, które bankowi wystarczały w momencie brania kredytu, po zmianie kursu okazują się niewystarczające. Teraz bank chce np. nowego żyranta lub spłaty całego kredytu. W przypadku kredytów hipotecznych w złotówkach nie ma takich problemów, ale nadal wszystkim nam grożą konsekwencje z tytułu klauzul uznanych za zabronione przez UOKiK, a nadal nie usuniętych z umów przez banki. Oto przykład: małżeństwo uzyskało kredyt, jedno z małżonków zarabiało więcej, więc bank wymuszał, by lepiej zarabiający małżonek był głównym kredytobiorcą i wprowadzały z automatu zapis, że na rachunek, z którego ściągana będzie rata (oczywiście rachunek musi być w banku, który udzielił kredytu) musi wpływać kwota wynagrodzenia, jak w momencie zawierania umowy. Młode małżeństwo postanowiło się rozwijać, skoro miało już gdzie mieszkać i…. małżonka poszła na urlop macierzyński z chwilą urodzenia dziecka. Urlop macierzyński to niebezpieczny czas i okazało się, że po powrocie do pracy małżonka – młoda mama – dostała wypowiedzenie zmieniające, bo zastępująca ją osoba byłą krewną nowej kadrowej. Nagle albo pensja w dół i gorsze stanowisko, albo koniec pracy w firmie. Najgorsze jest to, że pojawia się poważna trudność z wpłacaniem dotychczasowej kwoty na rachunek, z którego bank ściąga ratę kredytu. Teraz w każdej chwili bank, pod tym tylko pretekstem, pomimo tego iż rata jest zawsze spłacana, może wypowiedzieć umowę i zabrać mieszkanie! Czy to jest normalne? Dlatego, znając te realia, nie walczymy już tylko o sprawy frankowiczów, ale o sprawy równości wszystkich kredytobiorców wobec dominującej pozycji banków! Czy to jest coś co daje nam jakiś handycap wobec złotówkowiczów? Przypomnę – my nie chcemy finansowej pomocy od Państwa – nie chcemy być dla Państwa i społeczeństwa obciążeniem, ale nie pozwolimy, by nas okradano!
Na co dzień pomaga Pan osobom w znajdywaniu pracy, rozwoju kariery zawodowej. Jak obecnie wygląda sytuacja Polaków na rynku pracy? Czy może Pan potwierdzić optymistyczne dane GUS o niskim bezrobociu?
– Dane faktycznie są optymistyczne, ale zobaczymy czy kolejne badania to potwierdzą. Bezrobocie „spada” latem, gdy jest więcej prac sezonowych oraz budowlanych. Stały trend spadku bezrobocia będzie wówczas, gdy młodzi ludzie nie będą się bali inwestować we własne firmy. Jeśli jednak nadal utrzymana zostanie dotychczasowa konstrukcja tzw. płacy minimalnej to, niestety, będzie źle. Dlaczego? Płaca minimalna jest podstawą do naliczania obciążeń ZUS-owskich, które są największym kosztem dla przedsiębiorcy, a więc stanowią główną przeszkodę w tworzeniu miejsc pracy oraz ich utrzymywaniu. Ponadto, wielu prowadzących indywidualną działalność gospodarczą zadaje pytanie: dlaczego od ich dochodu lub chociaż przychodu nie odlicza się takiej równowartości płacy minimalnej? Dlaczego ich nie chroni taki przepis? A muszą stosować to wobec swoich pracowników.
Co do samego zjawiska pracy i bezrobocia, to niestety ale tak długo jak Państwo podnosi koszt wejścia młodych ludzi na rynek pracy oraz mnoży bariery dla rozpoczynających działalność gospodarczą, nie ma szans na trwały spadek bezrobocia.
Jak to osiągnąć? Kto ma przekonać młodych by odważnie inwestowali?
– Państwo musi stworzyć warunki by powstawały małe firmy rodzinne, by polski kapitał był inwestowany w nowoczesne technologie. To można osiągną tylko zmieniając prawo tak, by urzędnicy byli odpowiedzialni za swoje decyzje, przepisy podatkowe były jasne i proste, nie dające możliwości samowolnej ich interpretacji przez urzędników. Młodych nie trzeba zachęcać do odwagi, znam wiele osób, którzy mówią: „mam fajny pomysł, mogę zarobić pieniądze, dać pracę innym, ale firmę założę w Czechach bo tam jest łatwiej, urzędnicy mi pomogą, skarbówka nie traktuje mnie jak przestępcę.”. Ludzie chcę tworzyć, inwestować trzeba tylko stworzyć dla nich warunki. Obecnie w Polsce młodzi nie widzą wsparcia ze strony Państwa. Od wielu lat prowadzę własny biznes, pomagam też innym firmom poprawić ich kondycję, usprawnić zarządzanie. Często jest tak, że jesteśmy bezsilni wobec zatwardziałości urzędników i ich samowoli, procedur, biurokracji. W biznesie często ważne jest by zmiany wprowadzać szybko, ale zanim pokona się biurokrację nie ma co naprawiać, bo firma padła. To wszystko sprawia, że nie czujemy, by naszemu Państwu zależało na młodych, przedsiębiorczych ludziach. Najbliższe wybory dają nam taką szansę. Obudźmy Polskę, Polacy potrafią, tylko nie trzeba im przeszkadzać! Naprawdę należy ograniczyć przerost administracji, a odpowiedzialność materialna urzędników – zwłaszcza skarbowych – powinna być egzekwowana z taką sama stanowczością, jak egzekwuje się należności prawdziwe bądź wyimaginowane od podatników.
Co może Pan poradzić młodym ludziom na początku drogi zawodowej. Czy warto iść na studia – jeśli tak to jakie? Czy może lepiej mieć w ręku konkretny fach – jacy pracownicy są najbardziej poszukiwani i jakie są tendencje na rynku pracy?
– Wykształcenie jest ważne. Studia dają też konkretny fach. Teraz poszukiwani są inżynierowie, informatycy, osoby znające nowoczesne technologie, ale też magazynierzy czy spawacze. Nie ma prostej odpowiedzi na pytanie: co jest lepsze iść do szkoły zawodowej czy liceum i na studia. Nie wiem czy Pani pamięta, jak kilka lat temu bardzo popularne były studia psychologiczne. Na psychologię trudniej było się dostać niż na prawo. Teraz ci ludzie nie pracują w swoim wyuczonym zawodzie, po prostu jest ich za dużo na rynku pracy. Wybór zawodu nie powinien być dyktowany tylko modą czy tym, że aktualnie dana uczelnia ma właśnie nadmiar naukowców w danej dziedzinie, wobec czego forsuje właśnie taki, a nie inny kierunek studiów. Brakuje absolutnie właściwej komunikacji z rynkiem i jakiegokolwiek planowania modelu rynku pracy na przyszłość, jak to ma miejsce na przykład w Niemczech. Czasem lepiej wybrać to, co się lubi robić. Praca z pasją daje więcej radości i pozwala też godnie żyć. Jednak studia nie są wrotami kariery, a sam znam wielu techników, spawaczy, monterów konstrukcji, którzy zarabiają zdecydowanie więcej niż magistrzy po studiach z zakresu spraw zbędnych, jakich mamy całe rzesze.
Na koniec taka mała dygresja. Wiedzą Państwo gdzie można spotkać najwięcej absolwentów prawa? Otóż – w McDonaldzie – jeden to klient a drugi to obsługa. Właśnie tak to wygląda – mamy każdego roku dziesiątki tysięcy absolwentów prawa, a ledwie niewielki procent z nich pracuje w zawodzie. Ale póki co każda uczelnia robi wszystko by wydział prawa był jak największy, a liczba studentów świadczy o roli tego wydziału. I tak się to samoistnie napędza,- a gospodarka nie odnosi żadnych korzyści z tej „produkcji” magistrów.
Iza Siwińska